poniedziałek, 20 czerwca 2016

O tym, jak przetrwać.

Jestem milionem mnie.
Z każdą chwilą umieram i powstaję jako nowy konstrukt myślowy. Cóż z tego, że wcale nie lepszy od poprzedniego, bardziej kruchy i niepewny. Powstaję i dzień, w którym przestanę, będzie moim ostatnim.

Czasem myślę, że chorzy psychicznie tak naprawdę wiedzą więcej. Dostrzegają pełny obraz świata, ludzkich relacji, cel, a raczej jego brak. Za tę wiedzę płacą wysoką cenę, kto wie czy nie najwyższą - cenę szczęścia.
To nie ewolucyjny dar, nie kara, po prostu tak już jest.

Czasem widzę i wiem. A jednak bywam szczęśliwa. Nie cieszy mnie relaks, dobry film czy wakacyjny wypad. Szczęśliwa jestem w tych krótkich sekundach, gdy w oczach Ł. widzę więcej, gdy zachwycam się gwiazdami na niebie, gdy czytam o fizyce kwantowej, symulakrach i językowych obrazach świata, które ja jedna, jeden maluczki człowiek, mogę wszystkie poznać, ale nigdy do końca. Wysiłek intelektualny, głównie. I najwyższa przyjemność, mogąca równać się z tą seksualną. To sekundy, mgnienia mknące ku nicości, jak heideggerowskie Dasein.
I w najciemniejszych chwilach, gdy wewnętrzne demony próbują mnie pochwycić, przypominam sobie i boję się mniej.


Może istnieje jeszcze jakaś szansa.

piątek, 11 grudnia 2015

Nie wiem.

Czuję jak znikam.
Rozszczepiam się, gubiąc najważniejsze, najistotniejsze części mnie. Wszystko, co było mną, odeszło. Kim teraz jestem?
Czy lepsza ja, poprzednia ja zostawiła mi coś w spadku? Cokolwiek oprócz żalu? Czy gdyby wiedziała co się stanie, próbowałaby przedłużyć swoje życie, zmienić cokolwiek, by tego uniknąć? Chyba nie. Była przecież odważna, tak inna, tak doskonała.
Chciałabym ze sobą porozmawiać. Bez wyrzutów, bez trzymania myśli na uwięzi, bez obawy.

Nawet nie wiem, kiedy zaczęłyśmy się rozdzielać, kiedy ten wystraszony zlepek cech, którym się stałam, zaczął zyskiwać autonomię. Nie wiem, czy to ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie. Nie wiem jak znów połączyć się w całość, nie wiem czy chcę być tą całością. Nie wiem.

Całe moje życie jest przepełnione wstydem. Za mało potrafię, za mało znaczę, za mało. Moja miłość, moja ostatnia iskra człowieczeństwa jest zbrukana lękiem. Czy gdybym była kimś lepszym,. zasługiwałabym na nią bardziej? Mniej? W ogóle? Czy zasługuję na nią teraz, wiedząc, że kiedyś kochałam mocniej?

Kiedyś czułam mocniej, byłam kimś więcej.
Jestem namiastką. Czuję jak znikam.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Ten dzień nie powinien istnieć.

Wszyscy dziwią się, że nienawidzę tego dnia. Nikt jeszcze nie spytał dlaczego.


Zdajesz sobie sprawę, że kończysz 22 lata, pieprzone dwadzieścia dwa lata, a nie osiągnęłaś nic. Miałaś być taka wielka, uzdolniona, uznana pisarka, poetka, inżynier, kompozytorka i chuj wie kto. A jesteś nikim. Studiujesz na kierunku "bezrobocie" i nawet tam nie potrafisz wybić się ponad masę studentów. Twoje CV świeci pustkami, twój portfel też.
Udajesz, że jesteś taka silna, odrzucasz romantyczne słabostki, a cynizm aż wylewa się z twoich ust. Trochę zbyt szorstko traktujesz inne dziewczyny, czujesz się jednocześnie lepsza i gorsza od nich. Z nonszalancją wspominasz o swojej depresji, a tam w środku aż gotujesz się, żeby zawyć z rozpaczy. Ale nikt nie może tego zobaczyć, jesteś przecież taka silna.
Taka miła, zawsze pomocna i cierpliwa, ale nigdy nie słyszeli, jak kłócisz się z matką, aż trzeszczą szyby. Potem skrycie jej współczujesz, że ma taką córkę, że mogła mieć lepsze życie bez ciebie.
Pochłaniasz wiedzę jak skaner w ksero - wszystko bez wyjątku, byle szybciej i więcej, ale gówno ci to da, i tak skończysz na zasiłku. Pozujesz na obeznaną w literaturze, ale im więcej czytasz, tym mniej wiesz. Ukrywasz to pod wypracowanymi formułkami i grzecznymi spojrzeniami. Nikt nie może się dowiedzieć, że jesteś nikim.
Czasem nie wiesz, czy to bezgraniczne tchórzostwo, czy jakieś resztki odwagi zabraniają Ci myśleć o samobójstwie. Byłoby lepiej, gdybyś nie była tak empatyczna. Tak cholernie, naiwnie emocjonalna.

Potem zdajesz sobie sprawę, że trzy lata temu, dokładnie tego dnia, zachorowałaś na najgorszy syf współczesnej cywilizacji. I nie wiesz, czy śmiać się, czy płakać, bo gdyby nie to, byłabyś inna. Lepsza, gorsza, czy da się gorzej? Krzywdzisz wszystkich dookoła kiedy tracisz kontrolę, a choroba cię pochłania i zmienia w drgającą masę, trzęsącą się ze strachu.
Wybuchasz histerycznym śmiechem, a łzy szpecą twoją nieurodziwą twarz.
Takich dni będzie jeszcze wiele.

wtorek, 5 maja 2015

Kochać oznacza bać się.

Widzę ją w twoich oczach.

Kiedy się budzę, patrzę na twoją spokojną twarz. Wszystkie zmarszczki znikają, wygładzają się, niepokój opuszcza ciało. Budzisz się i twoje oczy jej szukają, ręce chcą zagarnąć to ciepłe ciało, ale jej nie ma. Jestem ja.

Kocham cię tak mocno, że nie potrafię tego wyrazić, do szaleństwa, do granic czułości. Mam ochotę płakać, gdy zdaję sobie sprawę jak ważny jesteś, że jesteś moim życiem. I tak bardzo kocham, że się boję.
Boję się swojej słabości. Nigdy nie będę potrafiła przyznać, że jestem druga. Ucieleśnienie marzeń, podczas gdy ona gdzieś tam jest czystym ideałem.
I choć znajduje się setki kilometrów stąd, choć nie znam jej twarzy ani imienia, jest dla mnie bardziej realna niż mijani na ulicy ludzie, niż znajomi dzwoniący z zaproszeniem. Wpycha się pomiędzy nas podczas pocałunku, podczas snu, gdy nie jestem w stanie odróżnić moich rąk od twoich. I choć być może nie czujesz jej obecności, ja doskonale ją widzę. Jest i czeka, by zawsze przypominać mi, że jest ktoś lepszy. Że to nie ja.

Nigdy jej nie dorównam. Nie zasługuję na ciebie, ale kocham cię zbyt mocno, by się nie bać. Nie potrafię pozwolić ci odejść. A pewnego dnia tego zapragniesz.

środa, 11 marca 2015

Niepamięć

Wraca do mnie twój obraz.
Jak poszarpane skrawki zdjęcia, pogubione puzzle, migają mi przed oczami sceny z życia. Wszystkie porażki i wszystkie gorzkie uśmiechy. Małe szczęścia okupione bólem i wielkie upadki.
Kiedy myślę, że już zapomniałam, wyszłam ku słońcu ostatecznie, wracają sny. Wraca język Wstydu, który jest moim językiem.
Jestem skalana, bo taką się czuję.

Kiedyś zapomnę na zawsze. Czekam na to.