poniedziałek, 20 czerwca 2016

O tym, jak przetrwać.

Jestem milionem mnie.
Z każdą chwilą umieram i powstaję jako nowy konstrukt myślowy. Cóż z tego, że wcale nie lepszy od poprzedniego, bardziej kruchy i niepewny. Powstaję i dzień, w którym przestanę, będzie moim ostatnim.

Czasem myślę, że chorzy psychicznie tak naprawdę wiedzą więcej. Dostrzegają pełny obraz świata, ludzkich relacji, cel, a raczej jego brak. Za tę wiedzę płacą wysoką cenę, kto wie czy nie najwyższą - cenę szczęścia.
To nie ewolucyjny dar, nie kara, po prostu tak już jest.

Czasem widzę i wiem. A jednak bywam szczęśliwa. Nie cieszy mnie relaks, dobry film czy wakacyjny wypad. Szczęśliwa jestem w tych krótkich sekundach, gdy w oczach Ł. widzę więcej, gdy zachwycam się gwiazdami na niebie, gdy czytam o fizyce kwantowej, symulakrach i językowych obrazach świata, które ja jedna, jeden maluczki człowiek, mogę wszystkie poznać, ale nigdy do końca. Wysiłek intelektualny, głównie. I najwyższa przyjemność, mogąca równać się z tą seksualną. To sekundy, mgnienia mknące ku nicości, jak heideggerowskie Dasein.
I w najciemniejszych chwilach, gdy wewnętrzne demony próbują mnie pochwycić, przypominam sobie i boję się mniej.


Może istnieje jeszcze jakaś szansa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz