czwartek, 23 sierpnia 2012

Wyznanie miłości.


Nie polubiłyśmy się.
Słyszałam o tobie od dzieciństwa. Któż by nie słyszał o wielkiej pani, znanej i cenionej w całym kraju? Podziwiałam cię, a gdy skończyłam dziesięć lat, zaczęłam ci zazdrościć – i nienawidzić. Byłaś w moich oczach starą, otyłą kobietą przekonaną o swej wyjątkowości i wyższości nad innymi, zadufaną w sobie. Nie lubiano cię, choć na każdym kroku podkreślano twój wkład w historię. Traktowałaś mnie z pogardą, jak każdą małomiasteczkową dziewczynę. Nie wiem, czy wiedziałaś o moim istnieniu, pojawiałam się bowiem w twoim długim życiu sporadycznie, może raz na rok, i znikałam bez zapowiedzi.
Przedstawiono nas sobie rok temu. Wiedziałam już, że będę musiała z tobą współpracować i przyjęłam to nie bez niechęci. Z rezygnacją obserwowałam twoje zachowania, codzienną krzątaninę i żywiołowość. Byłaś zbyt głośna, twój krzyk i wszechobecny huk wdzierał się w moje uszy, niedopasowane części garderoby raziły poczucie estetyki. Tu coś z XIX wieku, tu najnowszy krzyk mody... zdecyduj się wreszcie! Nie miałam jednak wyjścia i tolerowałam twoją obecność, a ty nie zwracałaś na mnie najmniejszej uwagi. Byłam tylko kolejną młodą dziewczyną, która za rok miała trafić pod twoje skrzydła. Miałaś miliony takich, za to też cię nienawidziłam – łatwość, z jaką omotujesz ludzi.
Dziś jednak, gdy patrzę w twoje zmęczone oczy, widzę tylko to, co dobre. Przyjęłaś mnie, objęłaś swoimi przepastnymi ramionami i wchłonęłaś w życie pełne hałasu i śmiechu. Odkryłam twój wewnętrzny spokój, harmonię i upór. Byłaś przecież śmiertelnie chora. Złośliwy rak toczył cię latami, jednak nie poddałaś się. Gdy inni dali za wygraną, ty walczyłaś do ostatniej kropli krwi. Byłaś wrakiem człowieka, ale teraz jesteś piękniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Żyjesz dzięki biciu miliona serc tych, którzy cię pokochali, a których przyjęłaś do siebie. Tak jak mnie. Jesteś tolerancyjna i otwarta, łączysz w sobie skrajności i tworzysz azyl dla uciekinierów. Jedni uciekają ze swoich małych miasteczek, inni od przeszłości, inni jeszcze pukają do twych drzwi w nadziei, że pomożesz im znaleźć pracę, przyszłość, marzenia. Mnie wystarczy jednak twój uśmiech i spojrzenie pełne mądrości i doświadczenia.
Pokochałyśmy się miłością trudną. Ja, dziewucha z miasteczka na wschodzie i ty, wielkomiejska dama. Jestem twoja, tak jak ty jesteś już na zawsze moja. Dajemy sobie to, co najlepsze. Ja i ty. Ty i ja. Ty, moja Warszawo.

Trudne powroty.

Dzień dobry, wróciłam.
Minęło tyle czasu, a ja znów znajduję się w tym samym punkcie życia. Bogatsza o piękne wspomnienia i doświadczenia, ale wciąż tak samo dziecinna. Może tylko trochę mniej ufna.

Za miesiąc zacznę naukę na Politechnice Warszawskiej (ojej, jak abstrakcyjnie to brzmi), co z pewnością będzie czymś nowym i ciekawym, jednak już dziś powracam do opisywania tego, co widzę na co dzień, tego co myślę i co urodzi się w mojej głowie.

Będzie ciekawie.