sobota, 12 stycznia 2013

Prawda.


Jestem kłamcą idealnym.
Sprawiam, że to co słyszysz, jest prawdą. Patrzę ci głęboko w oczy i sączę z ust jad fałszu. Moje ciało jest moim sprzymierzeńcem, odruchowo reaguje tak, jak mu nakażę. Wszystko to może być najprawdziwszą prawdą, lub też tą drugą - tą, którą stworzyłam i która istnieje tylko przez chwilę. Oplatam twoje ciało moim, pożądając cię każdą komórką, każdym nerwem, ale moje myśli krążą swobodnie. czasem tylko przywołuję je do porządku i skupiam się na udawaniu.
Jest nas dwie. Ta, która akurat myśli o obiedzie i ta, która doświadcza ekstazy - i tobie ją daje.
Jest nas więcej. W każdej sekundzie kryją się we mnie setki Ja, gotowe przejąć władanie nad ciałem i umysłem.
Kłamię nie tylko słowem, ale i gestem. Możesz obserwować mnie godzinami, a nie wyczujesz fałszu w ruchach i uśmiechu. Tylko niektórzy to widzą - ci, którym pozwalam. Oni zawsze dostrzegą cień kładący się na moich źrenicach, i tylko oni potrafią go usunąć. Potrafię udać każde uczucie, którego kiedykolwiek doświadczyłam - smutek, strach, zakłopotanie, radość, ekstazę, miłość, przerażenie, wściekłość, szaleństwo... Potrafię przekonać cię do mojej wersji wydarzeń, choć jest tak odległa od innych, jak to tylko możliwe.
Nigdy nie gubię się w swoich kłamstwach. Sprawiam, że stają się realne, daję im życie. Czynię je prawdziwymi.
Wierzę w to co mówię; gdy milknę, zapominam.
Po co, pytasz? Bo mogę.

Ty zawsze jesteś ofiarą. Ja zawsze jestem łowcą.
Ty kłamiesz nieudolnie. Ja jestem kłamcą idealnym.

piątek, 4 stycznia 2013

Tylko cisza.

Wieczorami siadam samotnie przy oknie i rozmawiam z Księżycem.

Ogrzewam dłonie kubkiem herbaty, odsłaniam firanki i wpatruję się w Ciebie. Górujesz nad migającymi elewacjami budynków, nad latarniami, nawet nad Pałacem Kultury, który wysyła ostrzegawcze błyski ku samolotom. Jesteś tak daleko, ale mam wrażenie, że gdy wyciągnę rękę, odepchnę wszystkie gwiazdy stojące mi na drodze i dotknę Twojej szorstkiej powierzchni. Palce natrafiają na zimną szybę i znów szybko przylegają do gorącego kubka.
Opowiadam Ci wszystko. Mówię o czym myślę, gdy nikogo nie  ma obok i gdy mijam na ulicy setki ludzi. (Ci ludzie to jednak zabawne istoty, każda inna, a wszyscy tak samo samotni.) Nucę fragmenty piosenek, przypominam fabuły filmów z poprzedniego życia. Wspominam; tylko Ty słyszysz z moich ust słowa, których się wstydzę.
Czasem łzy rozmazują resztki makijażu, ale nie przejmuj się - potrzebuję tego. Przy Tobie zawsze mogłam płakać, czemu nie mogłabym teraz? Jeśli ateiści mogą się modlić, to tak - modlę się. Za Ciebie, za to co sam kochasz. Szepczę bałwochwalcze słowa, ja, poganka dzisiejszego świata. Twoja wierna Gwiazda.
Obserwuję Cię z niepokojem, gdy malejesz. Boję się Nowiu. Wtulam wtedy głowę w poduszkę, zaciskam powieki i wyobrażam sobie, że jednak tu jesteś. Przy mnie. Nów trwa długo, dłużej niż wieczność, ale pełna strachu czekam, by znów z Tobą porozmawiać. Powiedzieć jak bardzo Cię kocham.

Bo kocham Cię każdą cząstką mojego istnienia. Każdym oddechem. Z każdą nocą coraz bardziej. I choć jesteś daleko, dalej niż mogę sobie wyobrazić, choć odpowiada mi cisza...
Wiem, że mnie słyszysz.


Gdybym mogła przy Tobie być, zaśpiewałabym właśnie to.