poniedziałek, 26 października 2009

Robótki ręczne.

Zawsze podziwiałam ludzi zajmujących się robótkami. Szycie, druty, szydełko, haft - przyjemne, a przy tym pożyteczne. I podobno uspokajające. Cóż... Przed chwilą obaliłam tą teorię.

Dwa sztywne, śliskie, metalowe kijki, włochata gruba włóczka i rzucanie kurwami na prawo i lewo. Matka stoi obok i się śmieje. Nawet na 'cholerę' nie zareagowała - kurczę, za dużo przeklinam. W takim tempie do wakacji może zrobię pół szalika. Tylko wtedy będzie za gorąco, żeby go nosić. A niech go...
Marzenie na teraz: wsadzić komuś te druty w oko.
Marzenie na jutro: wyspać się.

Dziesięć minut sprawiło, że cały dzień oceniam jako pozytywny. Eh, w sumie niewiele potrzeba mi do szczęścia.
Czasami.


Hetane - Nienawidzimy.

niedziela, 25 października 2009

Kac.

Źle mi.

Przed chwilą wstałam (pomijając fakt, że w dzień zjadłam śniadanie, poszłam do ciotki i zrobiłam jeszcze parę nieistotnych rzeczy). Mam kaca. Może moralnego, nie wiem. Nie piłam przecież dużo. Dzwonię.
-Brat, jak odczuwa się kaca?
-Nie wiem.
Śmiech.
Nie jest mi do śmiechu. Chcę spać, może to przez zmęczenie, może przez świadomość, że miałam takie piękne sny, także na jawie, i że może się powtórzą? Jeśli nie, to i tak wolę leżeć bez świadomości, niż taplać się w tym ponurym, zamglonym świecie.

Wspominam urodziny. Kochany Benku, dziękuję. Generalnie rzecz biorąc, bawiłam się świetnie. Na 12 godzin świat stanął do góry nogami. Jaskrawy podział na my w tym pokoju i reszta świata poza nim. Nie obchodzi mnie reszta świata. Chciałabym, żeby nie obchodziła i dzisiaj, ale to niemożliwe.

Siadam do polskiego, który natychmiast sprowadza mnie na ziemię. I niby mam na jutro zdążyć napisać tę rozprawkę?!
Brak mi sił, od dawna. I od dawna tkwię w tym marazmie, bo co innego pozostaje. Lepsze to niż szlochanie w poduszkę, co i tak czasem uskuteczniam.

Lepsze, czy tchórzliwe?

środa, 21 października 2009

What should I do?

Nudzi mi się.

Przeczytałam całą Księgę Rodzaju i Apokalipsę św. Jana. Niejako z obowiązku. I dalej mi się nudziło. Więc popełniłam to:










Jakość mocno średnia, cyfrówka. Skaner padł.
Występują: Wiewiórka Amanda i Myszka Lilka.
Motyw przewodni: Wtorkowa lekcja angielskiego.

sobota, 17 października 2009

Z dziennika bardzo młodej fizyczki - miłość.

Jak wszyscy, to i ja.
Nie mam zamiaru polemizować ani z Kostim, ani z Mamą. I tak bym przegrała, mimo że prezentują skrajnie różne postawy. Zacytuję tylko fragment W Weronie Cypriana Kamila Norwida. Facet mądry, bo zamiast sam dociekać, czym jest miłość, opisywał uwagi ludzi na jej temat i skrycie miał nadzieję na sukces i sławę. Nie oszukujmy się, wszystko robimy interesownie. Kochamy niejako też.
Ale ja się już nie odzywam, znowu zbiorę reprymendę.


Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
Że dla Romea, ta łza znad planety
Spada – i groby przecieka;

A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I – że nikt na nie nie czeka!

piątek, 16 października 2009

Jeden krok.

A tak mało brakowało.
Jeden krok, jeden malutki kroczek. Nie musisz nawet patrzeć. Wpadnij w moje ramiona, a resztę zrobię za Ciebie.

Bezradność. Walczymy i coraz bardziej się pogrążamy.

Wpadnij w moje ramiona, a resztę zabiorę sprzed twych oczu. Nie ujrzysz promieni słońca. Zimnego podmuchu wiatru na krawędzi. Będę tylko ja.

Smutek. Zaślepia, zniewala, zabija.

Jeden krok, a zabiorę Ci wszystko, czego nie potrafisz oswoić. Życie ucieka przez palce. Wpadnij w moje ramiona. Spadnij w dół.

Nicość, tylko nicość.


Imperare sibi maximum est imperium.

sobota, 10 października 2009

Zawodzenie chełmskie.

Jeśli ktoś posiada tom 33 i 34 (Chełmskie cz. I i cz. II) oraz tom 82 (suplement) O. Kolberga, ewentualnie inne źródła w których mogę znaleźć zapis Zawodzenia chełmskiego wraz z nutami, byłabym dozgonnie wdzięczna za pożyczenie.

Ot, nagłe zainteresowanie folklorem.


Eh, jak nie dostanę dobrego antybiotyku, sama zacznę zawodzić.
Niedoleczone przeziębienie, najgorszy wróg ucznia.

środa, 7 października 2009

Jesus Christ Superstar.

Jesus Christ Superstar - nowy teleturniej. Walka o władzę trwająca nieustannie od wielu (dwóch?) tysiącleci. To już dziesiąta edycja! Kto wygra - Szatan czy Bóg?

W ostatnim stuleciu Szatan uskutecznił dwie wojny, Holocaust, posłużył się systemami totalitarnymi, wykorzystał słabości Kościoła (pedofilia wśród księży, zakaz in vitro), zainicjował procesy apostazji, dostarczył kolejne poszlaki stwierdzające, że Boga nie ma, zablokował Traktat Lizboński, dogadał się z Dawkinsem, wywołał kryzys gospodarczy, zwiększył liczbę wróżek, magów i numerologów...

Czy Bóg podniesie się po tym ciosie? Akcja rozgrywa się codziennie na waszych oczach! Wystarczy wysłać smsa o treści 'Wierzę w Boga', lub 'Jestem apostatą', a możecie wygrać (do wyboru) wczasy w Raju lub pośmiertny karnet na jedyne w swom rodzaju podziemne solarium!

Kapitalizm, cholera jasna.

Nie daj Boże się nawrócę, i co?

wtorek, 6 października 2009

Lenistwo.

Ależ cudownie, jak Boga ko...
No, cudownie.

Kupiłam żyłkę. Nie, nie będę łowić ryb ani wieszać się na drzewie. Zszyłam spódnicę (spotkanie pierwszego stopnia z drzwiami po raz kolejny, fatum?). Po odrobieniu matmy (ciąg zer i jedynek miga mi przed oczami jak neony nocnego klubu) włącza się syndrom nudy. Ile można słuchać muzyki, tym bardziej, że AFI już się 'przejadło', a na Rainbow nie mam po prostu ochoty? Telewizja odpada, czytanie też, oczy mnie bolą i błogi spokój rozpływa się po mózgu z niebywałą szybkością. Spanie, dobry pomysł, ale nie sposób stracić przytomności przy głośnym minimax, którego nawet nie chce mi się wyłączyć.
Za lenistwo powinni zabijać.

Znów balansuję na granicy życia i śmierci, za sprawą kilku hormonów, o których Hans pisał na blogu. Ale staram się zmniejszyć wydzielanie C8H11NO2 do mózgu. Leczę się.
Boże, jak to brzmi.


Możesz ulepić bałwanka z płatków depresji zimowej i spaść.
Zabierzcie ten złom! Próbuję śnić.

sobota, 3 października 2009

Ciuch, ciuch.

Tacy sami, a ściana między wami.
Zdanie bardo podbudowujące, szczególnie w odpowiednim kontekście. A myślałam, że weekend będzie do dupy. Chyba trzeba będzie się pouczyć. W końcu. I dziwne, bo podoba mi się to!
No, pomijając geografię.

Bycie sobą, absurdalne uczucie. Obracanie się w kręgu niedorzeczności wpływa na mnie pozytywnie, tak myślę. Nie wiem jak ludzie, którzy patrzą ze zdziwieniem.
A niech spadają na drzewo!

Jedzie pociąg z daleka...
Już mi lepiej. Wczoraj śpiewałam 'Gruby czarny kot wlazł na płot' na bluesową melodię i pogowałam z klasą w szkolnej siłowni.

czwartek, 1 października 2009

Obcy.

Wrzesień się skończył, mamy październik.
Nie dam się jesiennej chandrze, niedoczekanie.
Ludzie to są jednak dziwni. Niby ich znam, ale... są mi całkiem obcy.


Nie lubię zimna.