-Mamuśka, fajny sweter!
Te słowa stały się siłą napędową mojego dzisiejszego wysiłku umysłowego. Spojrzałam na swój sweter, który właśnie skomentowała Olka: duży, workowaty, w tradycyjne prostokąciki. Zabrałam go kilka dni temu tacie, bo był ciepły i przytulny. Zwykle w takich rzeczach chodzę tylko po domu, ale dzisiaj chciałam przywołać tę atmosferę w szkole. Żadnych wisiorków, bransoletek - gdyby nie mróz, może nawet paradowałabym w wygodnym dresie.
Dwie godziny później, po lekcjach (przychodzić na jedną godzinę do szkoły, absurd!) siedzę z babcią i czy to z nudów, czy z innych mało ważnych pobudek oglądamy Rozmowy w toku. Temat na topie - Nie będę Barbie! Wolę być EMO albo Jolą Rutowicz!
Pierwsze wrażenie? Szok. Młoda dziewczyna (osiemnastolatka, jak się potem okazuje) z wielkim irokezem, kolczykami z agrafek i zawleczek od puszek piwa, w makijażu a la Marylin Manson. Do złudzenia przypominała mi jedynego chełmskiego 'true pozera punka' i gdyby za takie przypuszczenia wypłacali pieniądze, byłabym bogata. Punk w wersji żeńskiej. Jak sama mówiła 'bo zakochałam się w punku i chciałam mu zaimponować'. No, no, gratuluję. Tym bardziej, że niedługo potem go rzuciła.
Zapraszamy następną osobę. Emo laska i jej mamusia. Wyglądu opisywać nie trzeba, wystarczy wpisać w Google Grafika - identycznie. Podobno od kiedy dziewczyna zmieniła styl, stała się bardziej radosna i otwarta. Śmiem wątpić, bo rówieśnicy zaczęli ją wyzywać i rzucać kamieniami. Ale niech tam jej będzie na zdrowie.
Następna emówa - czasem zastanawiam się, czy ich jak grzyby po deszczu chodują, a może na zmutowanych sterydach? Princess, oh-ach i co to nie ona. Chce być sławna, ludzie chcą mieć z nią zdjęcia! Jakaś kobieta kwituje: 'to tak jak atrakcja turystyczna, zdjęcie z misiem w górach'.
Słucham tego wszystkiego i mam ochotę przełączyć na inny program. Oczy babci robią się coraz większe po każdym kadrze na parę metali siedzących na widowni. A zaręczam, jest odporną kobietą. Jeszcze niedawno byłabym w stanie utożsamiać się z którąś z tych subkultur, ale nie dzisiaj, sorry princesski.
Po głębszym namyśle dochodzę do wniosku, że Chełm to dziura - nawet porządnej subkultury nie mamy! Prawdziwych emo, punków (z wyjątkiem już wspomnianego) i metali tu nie uświadczysz. Ludziom nie chce się pół godziny stawiać irokeza, wkładać kilku(nastu) kolczyków w najróżniejsze miejsca i manifestować wszem i wobec swoich poglądów. Barbi ustawia się ze skejtem, potencjalny wyznawca Szatana chodzi na obiadki do swojej babci słuchającej RM, olewczy pank wzorowo zdaje maturę. Każdy zna każdego, a na widok 'dziewczęco ubranej' kobiety (tzn. w sHwEeT ruszz kIecce) koło Cameraty serdecznie zaprasza ją do środka na koncert.
Ludzie zupełnie różni wyznają te same ideały, mają podobne hobby, wymieniają się muzyką i książkami, dyskutują na poważne tematy. Społeczny misz-masz. Czy to znaczy, że to miasto jest mniej wartościowe? Wręcz przeciwnie! Może zaczyna się definiować 'nowa' subkultura? Ludzi inteligentnych?
A mój sweter? Podoba mi się.
wtorek, 3 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz