Wcale nie jestem zazdrosna.
Wcale nie mam ochoty powyrywać komuś nóg.
I wcale nie uważam, że moje problemy są ważne.
Za to z wielką chęcią zamknęłabym oczy i zapomniała o wszystkim. Kiedyś bez tego żyłam, dziś też mogę. Mogę wszystko, tylko trzeba chcieć. Chcę...?
Jestem prawie nieszczęśliwa - i tego 'prawie' trzymam się jak ostatniej szansy.
I nie masz prawa pijany starcze policzyć tego grzechu.
Brakuje mi sił. Tyle dobrego, że już dostałam swoje nuty i flet. Tak dziwnie grać po raz pierwszy od dwóch miesięcy. Dźwięki wydają się przytłumione, a 'Belle, qui tiens ma vie' taka smutna. Bo, na dobrą sprawę, jest.
Taki ze mnie chrześcijanin jak z koziej dupy klarnet. Ale jakoś mnie to nie obchodzi.
Amen.
czwartek, 24 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz