Kolejny stereotyp, o kobiecie nieznającej się na komputerach - obalony.
W ciągu trzech dni zdążyłam pokochać wyraz zdziwienia i dezorientacji na twarzach chłopców.
Taka moja natura.
Powoli uniezależniam się od swoich przekonań i od siebie samej. Brzmi to równie idiotycznie, jak jest w rzeczywistości, ale naprawdę przynosi ulgę. I pewien dystans, tak bardzo potrzebny, kiedy Firlette wymyśla coraz to nowsze rymy o życiu. Jak Boga kocham (hipokryzja -.-'), przy moim wcześniejszym przewrażliwieniu byłoby z nią marnie.
A tak rozmawiamy o dupach, domach i nie-wiadomo-czy-żyjących kotach i szczerze, to nie zamieniłabym tego na żadną inną chwilę.
Ale że takie pieprzenie o szczęściu nie może trwać długo, polecam kilka ćwiczeń z optymalizacji, tak dla zrównoważenia nastroju. Pół godziny przy jednym zadaniu - powodzenia.
Mnie jednak nawet to nie zniechęciło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To dobrze, że nabierasz dystansu kochana- tak trzeba.
OdpowiedzUsuńI tych naszych rozmów też nie zamieniłabym na nic innego.
A pomyśleć, że gdyby nie pewna osoba, zapewne nie kojarzyłybyśmy się nawet z widzenia.
To byłoby straszne.