sobota, 26 września 2009

Wałek do ciasta.

Świat jest piękny, jak Boga kocham. Dobra, nie najlepsze porównanie.
Czasem wystarczy pół godziny, żeby nabrać chęci do życia na cały tydzień.
A jeśli jest to pół godziny wśród obcych, życzliwych ludzi - tym lepiej.

Obeszłam całe miasto z dziewczynami i nigdzie (!) nie znalazłyśmy wałków do ciasta. Co za miasto, co za kraj... A plastikowe korony kupiłyśmy w jakiejś małej hurtowni. I nie, nie robimy spotkania Koła Gospodyń Miejskich, jakby ktoś pytał.

Wysłałam materiały na konkurs SPP. Trzeba było widzieć miny pani od ksero, sprzedawczyni w papierniczym i urzędniczki na poczcie kiedy poprosiłam o 105 stron ksero, wieeelkie spinacze do papieru i priorytet w bąbelkowej kopercie (innych nie było). Robienie z siebie idiotki jest w sam raz na moje ambicje.
Czas więc na kupno teczki z Kubusiem Puchatkiem i piórniczka z Transformersami!

Taki wałek do ciasta to ma życie. A właściwie nie ma, bo jest tylko kawałkiem drewna. Też tak chcę.

Won't you believe it? It's just my luck.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz