Drogi Przyjacielu, co Ty tu właściwie robisz?
Ach tak, zapomniałem - umówiłeś się na spotkanie. Jedno kulturalne piwko z ludźmi, którym zaufałeś w ciągu tych kilku lat. Siedzisz rozluźniony na podłodze i przesuwasz dłonią po dobrze ci znanym zielonym dywanie. Szorstki, w jaśniejsze grochy, pamiętam, że chciałeś taki mieć. Ignorujesz pukanie do drzwi, sami wejdą. Życzliwie uśmiechasz się do nowo przybyłych, wymieniacie uściski? To takie dziecinne. Nie, nie mam cię za plastikową lalkę barbie, ale czas dorosnąć.
No dobra, co dalej? Mówisz, że rozmawiacie. Nie wierzę. Przecież połowa poszła zapalić. Korci cię, co? Widzę to w twoich oczach, nie próbuj kłamać. Chcesz spróbować zakazanego, a przecież i tak za chwilę złamiesz jedną ze swoich żelaznych zasad. Nie robię ci wyrzutów, nie patrz tak na mnie! To tylko fakty.
Przychodzi on. Do tej pory miałeś go za sztywniaka w okularach identycznych jak twoje, ale już za pół godziny, dzięki zawartości przyniesionej ze sobą reklamówki, zmienisz zdanie. Nie, nie dlatego, że to zrobił - dlatego, że ty to zrobiłeś.
Pierwsze piwo wypijacie duszkiem. Nie tyle się przecież miało, nie tyle. Kręci ci się w głowie? Niemożliwe! Boisz się, wiem to, wyczytuję z twoich ust niechętnie dotykających butelki. Ktoś idzie po drugą kolejkę. Zamawiasz, choć czujesz, że to dla ciebie za dużo. Dlaczego? Przyjacielu, powiedz mi. Nie dla nich, wiem to. Dla przekonania samego siebie? Ty też tego nie wiesz.
Kładziesz się na dywanie. Po pierwsze, zawsze tak robiłeś, po drugie świat wtedy przestaje wirować. Wodzisz wzrokiem po pozostałych. 'Ludzie, którym zaufałeś', tak o nich mówiłeś. Najgrzeczniejsi, najmądrzejsi i najżyczliwsi. Kto by pomyślał...
Podoba ci się atmosfera panująca w pokoju. Lekki swąd papierosów, do którego musiałeś się przyzwyczaić. Zapach cytrusów, kawy i tandetna muzyka puszczana w MTV. Rozmawiacie o planach, czyż nie? O wyjazdach, wakacyjnej pracy i nowych znajomych. O ekipie na najbliższy koncert. Dlaczego milczysz? Masz przecież tyle do powiedzenia. Pracowałeś, byłeś na obozie, poznałeś świetnych ludzi. Dlaczego milczysz...?
Przenieśliście się do kuchni, na tyle głodni - a może pijani? - by wspólnie wziąć się za gotowanie. Już wiesz, skąd te cytrusy, wiszą nad kuchenką. Rozbijacie jajka, kroicie cebulę i mięso. Podziwiam cię, w takim stanie bałbym się dotykać noża. Jecie. Jeden ze znajomych komentuje: 'Żulisz się. Też tak zaczynałem'. Niedobrze ci.
Wychodzisz na balkon - czy chcesz zrujnować resztki swojej godności? Tak, na stoliku leży zapalniczka, ale po długiej chwili wyrzucasz ją. Kompletnie cię nie rozumiem! Wracasz na dywan. Znów leżycie, gdzie popadnie. Trzy osoby na kanapie, ktoś siedzi na biurku. Czujesz cytrusy?
Ej, nie obrażaj się, czyżbyś nie pamiętał, jak to było? Teraz cię mdli, a wtedy chciałeś więcej. Zniechęcił cię widok worka pełnego pustych butelek - aż tyle wypiliście? Co by powiedział twój ojciec... Jasne, nie dowie się. Przyjacielu, za kogo mnie masz? Nie jestem konfidentem, tym bardziej 'tym małym jebanym chujem', jak przed chwilą mnie nazwałeś. Przystopuj.
I co, chcesz mi wmówić, że po prostu tak siedzieliście? Dobra, dobra, wierzę. Przecież to wy - najgrzeczniejsi, najmądrzejsi, naj. Wracasz do domu? Już? Nie żebym cię zatrzymywał, idź. Ja tu jeszcze zostanę.
Też tak zaczynałem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ładnie. A rozumieć chyba nie muszę?
OdpowiedzUsuń