niedziela, 29 listopada 2009

Opowiadanie.

Fikcyjna proza znów zawładnęła tym blogiem. Choć możne nie do końca fikcyjna.

***
Przeszłam samą siebie.
Bożę mój, co dalej...?

Utkwił we mnie spojrzenie. Delikatne oczy, które nie potrafiły kłamać. I wszystko dookoła zniknęło.
Szalone bicie serca, spazmatyczny oddech, drżenie rąk, to wszystko ogarnęło mnie z całą gwałtownością, w całej swojej mocy. Nic nie czułam, nic prócz chłodnego dotyku i szaleństwa władającego ciałem i świadomością. Błądziłam wzrokiem w ciemności, ślepa i głucha. W ostatnich spazmach rozsądek kazał szepnąć STOP. Nagły ból szyi wlał się w myśli i przywrócił do życia.
Wystarczy.
Zegar na ścianie nagle umilkł, ale świat dookoła dalej się nie pojawił.

-Jak myślisz, zmieści się do tego garnka?
Stoję w kuchni i oglądam zawartość szafki. Czuję na sobie spojrzenie. Wyjmuję przyprawy, pocierając wciąż bolącą szyję. Opieram się o blat i rozbawiona czekam na odpowiedź.
Boisz się?
Bawię się palcami. Podchodzę do kuchenki, doprawiam zupę. Nie patrz tak na mnie! Te same słowa, ten sam ton, ten sam błysk w oku. Mówię, może trochę wbrew sobie.
Śmiejemy się, tak nagle, bez powodu.
To wyglądało dwuznacznie, kiedy wszedł twój brat.
Wyglądasz zabawnie w mojej kuchni. Tak naturalnie, jakbyś tu mieszkał.
Rozmawiamy jak dobrzy przyjaciele, jakby nigdy nic. Jakby świat za oknem naprawdę istniał. Przepytuje mnie z historii, której przecież mieliśmy się uczyć. Przypominam sobie.
Myślimy: oni, czy narzeczeni?
Może jedno i drugie.
Znów śmiech. Bawię się jego palcami. Z tyłu głowy kołacze się myśl, którą aż nazbyt łatwo zagłusza bicie serca.
Po studiach.
Amok, to jedyne słowo, które określa moje czyny. Ostatnie rozmowy, myśli - to chore.
Już wiem, że kupimy sobie do mieszkania duże szafki na książki i mapy.


Wieczorem siedzę w pokoju z całą rodziną i liczę z ojcem jakieś techniczne duperele. Jestem lekko rozkojarzona, myślę tylko o opowiadaniu, które leży na biurku i czeka na dokończenie. Litery mieszają się ze wspomnieniami, urojenia z dokładnie opracowanym planem.
Ten głos, spojrzenie, dotyk. Świat nie istnieje.
Ale szyja boli mnie naprawdę.

1 komentarz:

  1. To cudowny stan, ten amok "Bo niedokończone opowiadanie. bo wiem, co on ma powiedzieć, a jak ona powinna zareagować"... Kiedy nie liczy się nic, słowa płyną i płyną, a w końcu stwierdzasz- nie. Jest do dupy. I świat znów istnieje.

    OdpowiedzUsuń